„W 1577 roku w Suffolk w kościele w Blythburgh w czasie nabożeństwa z bocznej nawy wynurzył się nagle czarny pies, który zagryzł kilka osób. Następnie w czasie paniki, ulotnił się, zostawiając na drzwiach kościoła ślady ognia widoczne do dziś.”
„W 1893 roku dwóch mężczyzn jechało ulicą w Norfolk, kiedy nagle zostali zmuszeni przez czarnego psa do zatrzymania się. Woźnica chciał najechać na psa, ale pasażer który słyszał o czarnym psie powstrzymał go. Po pewnym czasie woźnica stracił cierpliwość i popędził konie. W ciągu kilku dni woźnica umarł.”
Ale nie tylko w Anglii można spotkać te przerażające byty. Pojawiły się również w Kanadzie, USA, Afryce a nawet w Polsce.
„ 14 grudnia 1963 roku dwaj mężczyźni w Afryce Północnej widzieli na ulicy nadzwyczaj dużego czarnego psa. Zaraz po tym okolica została dziwnie oświetlona i osobliwy, dziwny objekt przeleciał nad ich samochodem, po czym zniknął w niebie. W Savannah, w stanie Georgia wielu świadków widziało 9 września 1973 roku 10 dużych czarnych psów, które wyszły z UFO.”
„ Było to chyba w roku 1963, w sobotę 25 lipca, bośmy się następnego dnia na odpust do Giebła wybierali. Chcieliśmy wspólnie z sąsiadem wygnać krowy na pastwisko już nocą, żeby z samego rana móc pójść na odpust. Była już chyba jedenasta wieczorem, może nawet później, tyle że jasno było, bo księżyc wyraźnie świecił. Najpierw poszliśmy do mojej obory (moja chałupa bliżej zamku stoi) i wówczas, nim weszliśmy we wrota, zobaczyłem ogromnego czarnego psa. Strachliwy nie jestem i psów się nie boję, ale jak zobaczyłem, że ten diabeł ciągnie za sobą łańcuch i biegnie do zamku, to zaraz zacząłem uciekać. Sąsiad też uciekał. Tej nocy jużeśmy tam nie wrócili i krów na pastwisko nie wygnali.”
„Chcę opowiedzieć historię,
którą opowiadał mi mój ojciec. W czasie swojej służby wojskowej
razem z trzema innymi żołnierzami ze swojej jednostki poszli na
dyskotekę do pobliskiej wioski. Była już noc i – co
najważniejsze – nie mieli alkoholu, co oznacza, że nie byli
pijani. Nagle obok nich pojawił się ogromny czarny pies, dosłownie
wielkości cielaka, któremu świeciły się na czerwono oczy.
Żołnierze po prostu znieruchomieli, a pies nagle pobiegł na jakąś
małą górkę, stanął i zaczął wykrzykiwać imię jednego z
nich. Ojciec twierdził, że mówił to imię ochrypłym, męskim
głosem. Po czym dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Żołnierze
bali się komukolwiek opowiadać tę historię, aby nie narazić się
na śmieszność.
Tragiczny finał tej historii miał
miejsce dwa dni później, kiedy chłopak którego imię wykrzykiwała
ta dziwaczna zjawa został przypadkiem śmiertelnie uderzony przez
dźwig do rozładunku amunicji. Gwarantuję, że powyższa historia
jest prawdziwa. Miała ona miejsce w roku 1963.”
„Tego typu historia wydarzyła się
w mojej rodzinie, otóż: moja ciotka mieszkała z mężem na
pierwszym piętrze bloku, tak, że latarnia uliczna świeciła prosto
w okna ich sypialni. Z czego wynika, ze nawet w nocy było tam
widno... Pewnego razu ciocia obudziła się z niepokojem i nagle spod
ich łóżka wygramolił się wielki czarny pies (nie mieli oni
własnych zwierząt), stanął na środku pokoju otrzepał się jakby
wyszedł z wody i poszedł na przedpokój. Ciotka szybko obudziła
swojego męża... oczywiście pomyślał, że to był tylko sen,
jednak znudzony narzekaniem żony wstał, aby jej to udowodnić.
Największym zaskoczeniem okazał fakt, że na środku pokoju w
miejscu, w którym stał „pies” znajdowała się kałuża...
zaczął więc szybko przeszukiwać mieszkanie lecz zjawy juz nie
było... Jednakże owa historia miała swój koniec dopiero rano,
kiedy to ciocia zorientowała się, że wuj nie żyje. Do tej pory
uważa, ze owy pies był omenem śmierci.”


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz