A było to tak ...
Dawno dawno temu był sobie książę, który poślubił
ukochaną kobietę i zamieszkał z nią na zamku w Niedzicy. Brunhilda i
Bogusław, bo tak się owa para nazywała, krótko żyli szczęśliwie i w
spokoju. Coraz częściej kłócili się o wszystko o co się dało, a
awanturowali się głośno i nie krępowała ich obecność osób trzecich.
Z uwagi na uciążliwość sporów nowożeńców,a także w nadziei, że to stan przejściowy i sytuacja ulegnie wkrótce zmianie na
lepsze, ulokowano Brunhildę i Bogusława w wieży zamkowej. W ten sposób
nikt już nie słyszał nieustannej wymiany zdań rozemocjonowanej młodej
pary i zapanował pozorny spokój.
A awantury nie tylko nie ustały,a wręcz przybrały
na sile. Któregoś dnia Bogusław zaślepiony gniewem pchnął żonę tak
mocno, że wypadła przez okno i utonęła w studni zamkowej.
Gdy Bogusław uświadomił sobie co zrobił popadł w
czarną rozpacz. Godzinami przesiadywał przy studni mamrocząc modlitwy i
błagania o przebaczenie. I oto pewnego dnia, kiedy po raz dwutysięczny
pierwszy powtórzył "Przebacz mi Brunhildo!" usłyszał ze studni szept
"Przebaczam, ci Bogusławie .. Łysy". A trzeba wiedzieć, że Bogusław
szczycił się piękną, gęstą grzywą. Już następnego ranka zrozumiał książę
sens usłyszanych słów. Obudził się z głową łysą jak kolano!
Mówi się, że mężczyzna, który stojąc przy
niedzickiej studni wymówi imię ukochanej kobiety mając na sumieniu to i
owo, następnego dnia nie znajdzie na swojej głowie ani jednego włoska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz